Wojna frankowiczów z bankami
Obecna postawa banków nie ma nic wspólnego z odpowiedzialnym działaniem. Wręcz przeciwnie, to ucieczka od odpowiedzialności.
Krzysztof Oppenheim
Rozszalała się na całego wojna frankowiczów z bankami. Stało się to za sprawą jednego człowieka: jest nim Cezary Stypułkowski, prezes mBanku, który w serii publikacji przypuścił szarżę na kancelarie prawne pomagające frankowiczom (patrz tekst „Frankowicze są wkręcani w procesy", „Rzeczpospolita" z 13 stycznia 2016 r. – red.).
Postanowiłem włączyć się do tej dyskusji. Proponuję, by tym razem przyjrzeć się kredytom frankowym od strony merytorycznej. Przedstawiam argumenty jasno wskazujące, że to banki powinny ponosić odpowiedzialność za obecną sytuację.
Bezpieczeństwo depozytów
Nadrzędną zasadą działania banków jest dbałość o bezpieczeństwo depozytów, to święta reguła obowiązująca w tej dziedzinie. Żaden z deponentów przy zakładaniu lokaty nie wyrażał zgody, aby bank podejmował ryzykowne transakcje do prowadzenia akcji kredytowej we frankach środkami pozostawionymi przez tegoż klienta na bezpiecznym depozycie.
Banki wystawiły oszczędności swoich klientów na nieprzewidywalne w skutkach ryzyko. W sposób absolutnie nieuprawniony. Dziś bankowcy straszą opinię publiczną następstwem przewalutowania: bo niby w ten sposób chcą „uchronić przed stratami deponentów", gdyby dany bank był zmuszony do ogłoszenia upadłości....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta